Dz 3,1-10
1.A Piotr i Jan wstępowali do świątyni w godzinie modlitwy, o dziewiątej. 2.I niesiono pewnego męża, chromego od urodzenia, którego sadzano codziennie przy bramie świątyni, zwanej Piękną, aby prosił wchodzących do świątyni o jałmużnę; 3.ten, ujrzawszy Piotra i Jana, gdy mieli wejść do świątyni, prosił o jałmużnę. 4.A Piotr wraz z Janem, wpatrzywszy się uważnie w niego rzekł: Spójrz na nas. 5.On zaś spojrzał na nich uważnie, spodziewając się, że od nich coś otrzyma. 6.I rzekł Piotr: Srebra i złota nie mam, lecz co mam, to ci daję: W imieniu Jezusa Chrystusa Nazareńskiego, chodź! 7.I ująwszy go za prawą rękę, podniósł go; natychmiast też wzmocniły się nogi jego i kostki, 8.i zerwawszy się, stanął i chodził, i wszedł z nimi do świątyni, przechadzając się i podskakując, i chwaląc Boga. 9.A cały lud widział go, jak chodził i chwalił Boga; 10.poznali bowiem, że to był ten, który dla jałmużny siadywał przy Bramie Pięknej świątyni; i ogarnęło ich zdumienie i oszołomienie z powodu tego, co mu się przydarzyło.
Srebra i złota mi brak lecz to co mam daję ci. Co jest większą wartością od złota i srebra? Co takiego możemy posiadać, co przewyższa wszystkie skarby tego świata? Te pytania stawia dzisiaj sobie prawie każdy człowiek. Czy to co mam jest wystarczające do tego, aby żyć, aby godnie przeżyć swoje życie? Zastanawiamy się każdego dnia, przeliczamy złotówki, przeliczamy swój majątek, zerkamy na konto osobiste, zakładamy lokaty etc. Ciągle dążymy do tego aby ten majątek pomnażać. Lecz czy zastanawialiśmy się co stało by się gdyby zabrakło nam sił do pracy, albo co gorsza uleglibyśmy wypadkowi, a nasza polisa na życie nie obejmowałaby wypłacenia odszkodowania? Między innymi takimi wizjami mamią nas dzisiejsze reklamy dotyczące lokat, polis na życie, zabezpieczenia sobie lepszej przyszłości, godnej starości. Ale czy jest taka wartość pieniądza, która potrafi zabezpieczyć nam nie tylko godne życie, ale także i coś więcej. Pieniądze szczęścia nie dają, wielu może nie zgodzić się z tym powiedzeniem, bo przecież gdyby nie pieniądze to nie mieli by tego co dzisiaj posiadają. Jednak niektórzy myślą inaczej. Pieniądze potrzebne są do życia, ale żeby być szczęśliwym wcale nie trzeba ich mieć tyle, żeby to szczęście sobie kupić. Wielu dzisiaj nie posiada ani tego, ani tego. Nie posiadają majątku i nie są szczęśliwi. Co więcej, żeby przeżyć muszą zniżyć się do wyproszenia sobie kawałka chleba, czy paru groszy.
Dzisiejszy tekst nawiązuje do tych dwóch problemów, z którymi cywilizacja XXI wieku boryka się od stuleci i nie potrafi znaleźć metody ani sposobu na powstrzymaniu fali bezrobocia, ubóstwa. Kiedy prześledzimy historię świata to zawsze dostrzeżemy tam obraz, który przedstawiają nam dzisiaj dzieje apostolskie. Człowieka chorego od urodzenia, który pragnie zapewnić sobie godne życie wyciągając ręce po odrobinę godności, którą zapewnić mają mu pieniądze. W każdym obrazie w przeciągu stuleci ten człowiek usadowiony jest przy świątyni. Dlaczego? Czy jest to związane z jego pobożnością? Czy jest to miejsce, które wybrał przypadkowo? A może liczy na to, że pobożność odwiedzających mury świętego przybytku sprawi, że podzielą się tym co mają. Jeszcze istnieje jedna opcja, która dzisiaj jest mało prawdopodobna, ale dla wierzącego nie ma rzeczy nie możliwych, siedzący człowiek czeka na cud, na to, że jego choroba zostanie mu zabrana, zostanie wyleczony, uzdrowiony. Piotr i Jan spotykają takiego człowieka, który odpowiada rysopisowi naszego bohatera. Człowieka schorowanego, który walczy każdego dnia o swoje przeżycie. Nie przypadkowo siedzi on przed świątynią. Wszyscy, którzy przychodzą na modlitwę, a są osobami pobożnymi, przestrzegającymi prawa zakonu, powinni dzielić się z tym co mają, tzw. jałmużna. Podstawowy warunek dla tego człowieka został spełniony, aby żyć, jest przyniesiony przed bramę świątyni, w godzinę modlitwy, tak aby jak najwięcej ludzi okazało mu miłosierdzie. Jednak ten dzień miał być zupełnie innym dniem. Miał odmienić całe jego życie. Oto pojawiają się Piotr i Jan. Oni również chcą uczestniczyć w modlitwie, chcą dawać dobry przykład swoim braciom i siostrom w Jezusie Chrystusie, aby pobożność rozrastała się w pierwszym zborze. Tak więc idąc za przykładem pobożności i przestrzegania zakonu powinni podzielić się tym co mają. Taka myśl pewnie przechodzi przez głowę żebraka, kiedy z zainteresowaniem Piotr i Jan mówią Spójrz na nas. Pewnie myśli, że otrzyma dzisiaj taką kwotę, która pozwoli mu przeżyć więcej niż tylko jeden dzień. Dzieje się jednak coś innego, co nie mieści się w kanonie zakonu. Co nie mieści się w głowie tego schorowanego człowieka. Oto słyszy słowa. Srebra i złota mi brak, ale to co mam daję ci. Spróbujmy w dzisiejszych czasach podejść do kogoś takiego i powiedzieć mu tak samo. Możemy się zdziwić, bo osoba potencjalnie schorowana okaże się wysportowana i sami będziemy musieli się udać do ambulatorium. Albo otrzymamy pod swoim adresem tyle wyszukanych wulgaryzmów, których dotąd nie słyszeliśmy. A my tylko chcemy podzielić się tym co mamy najcenniejszego, chcemy, aby Chrystus sprawił, że dana osoba odzyska godność w swoim życiu, że nie będzie musiała się poniżać, aby przeżyć kolejny dzień. Jakie zdziwienie maluje się na twarzy, kiedy Piotr i Jan mówią, aby w imieniu Jezusa Chrystusa wstał i poszedł. Można było by powiedzieć, że wzięli go z zaskoczenia, aby nie mógł podjąć żadnej decyzji, aby nie mógł pomyśleć co z nim będzie, czy mu się uda, czy stanie i za chwilę znowu się przewróci z braku sił. Dlaczego tak się stało? To pytanie zadawało sobie wielu, którzy widzieli to wydarzenie, ten cud. Kto sprawił, że ten chory od urodzenia człowiek nabrał w jednej chwili tyle sił, że mógł nie tylko chodzić, ale też skakać. Nic nie dzieje się przypadkowo. Jednak gdyby Piotr i Jan chcieli uzyskać taki sam efekt bez Jezusa Chrystusa i wiary w niego to ów człowiek dalej siedziałby przy bramie świątyni. Zauważmy, że w dzisiejszym tekście ewangelii pojawią się również moment, kiedy to Jezus spogląda w niebo. Prosi w tym geście swojego Ojca, aby przez niego to się stało, aby człowiek został uzdrowiony. Nie bez przyczyny apostołowie mówią chcemy abyś powstał w imieniu Jezusa Chrystusa, aby to Jezus sprawił, że będziesz mógł chodzić. Ich wiara sprawia, że ten cud stał się rzeczywistością, że kolejni ludzie mogli zobaczyć, że Jezus zmartwychwstały działa przez swoich apostołów, że ewangelia jest głoszona, nawet przez tego człowieka, który później chwali imię Boże i chce, aby wszyscy wiedzieli, że to Bóg dał mu zdrowie i szansę na lepsze życie. Srebra i złota mi brak lecz to co mam daję ci. Jezus Chrystus działa. Chce, abyśmy naszym życiem i wiarą świadczyli o tym. Chce abyśmy innym dawali nadzieję na lepsze życie, ale nie przez srebro i złoto, które są znikome i ulotne, ale przez Słowo Boże, które daje nadzieję na życie wieczne. Dzisiaj powiemy to nie jest możliwe, żeby w taki sposób podchodzić do ludzi, że to nie zdaje egzaminu, że miłością Bożą i jego łaską nie da się nakarmić i napoić. Jednak działanie ze szczerego wierzącego serca może zapewnić nie tylko ciepły posiłek, ale także i strawę duchową. My jesteśmy następcami apostołów. Marcin Luter mówi, o powszechnym kapłaństwie, czyli o tym, że każdy może głosić Słowo Boże, że każdy jest godny, aby być apostołem. Nie wypierajmy się tego przywileju. Bądźmy narzędziem w ręku Boga, aby przynosić dobre owoce i dawać nadzieję tym, którzy już ją zatracili.
Amen.